Krótkie historie

    • ZAMEK W NIEDZICY • Meandry polsko-węgierskiej historii.


    Przemieszczamy się na przeciwległy brzeg Jeziora Czorsztyńskiego, do Niedzicy. Opuszczamy tym samym Pieniński Park Narodowy, wkraczając w Pieniny Spiskie. Znajdujemy się teraz na polskim Spiszu (słowacki zajmuje zdecydowanie większą powierzchnię). I właśnie w Niedzicy znajduje się kolejna średniowieczna warownia – zamek Dunajec. Budowla powstała w 14 wieku i, podobnie jak czorsztyńska, miała za zadanie strzec granicy polsko-węgierskiej i przebiegającego tędy szlaku handlowego. Tyle że po węgierskiej stronie;-).


    Zamek często zmieniał właścicieli, zaś w 1858 roku trafił w ręce kolejnego węgierskiego rodu – Salomonów. Mimo, że po I wojnie światowej Niedzica znalazła się w granicach Polski, Salomonowie władali zamkiem aż do 1945 roku. Następnie władze ludowe upaństwowiły zabytkową budowlę. Obecnie działa tu muzeum, które warto zobaczyć – w „komnatach Salomonów” wystawione są przedmioty użytkowe z 16 wieku! W górnej części zamku znajdują się z kolei tarasy widokowe i studnia. Ze studnią wiąże się legenda o zemście Brunhildy – lokalny przewodnik chętnie ją opowiada. Jest też kaplica. Dodatkowo, na zamku można wynająć jeden z pokoi gościnnych, znajdujących się w obrębie dolnego dziedzińca.


    Zamek w Niedzicy jest tak malowniczo położony, że stał się plenerem wielu filmów i seriali. Kręcono tu „Zemstę”, „Janosika”, „Wakacje z duchami”…

      • RUINY ZAMKU W CZORSZTYNIE • Dawna warownia na skalnym wzgórzu.


      Nadal pozostajemy w Pienińskim Parku Narodowym, jednak przesuwamy się na jego zachodnie rubieże. Właśnie tu, u brzegów Jeziora Czorsztyńskiego, znajdują się ruiny średniowiecznego zamku. Zlokalizowane na otoczonej przez wody zalewu skale prezentują się niezwykle malowniczo.


      Pierwsza budowla na wzgórzu w Czorsztynie została zbudowana w 13 wieku, jednak dopiero król Kazimierz Wielki znacząco ją przebudował i nadał świetności. Dobre czasy dla czorsztyńskiego zamku trwały również za panowania Władysława Jagiełły – dolina Dunajca stanowiła w tamtych czasach południową granicę Polski, a z naskalnej warowni można było ją doskonale obserwować. Tutaj zatrzymywali się także władcy zmierzający na Węgry.


      Losy zamku były burzliwe. W 17 wieku budowla została zajęta przez Aleksandra Kostkę-Napierskiego , który stanął na czele powstania chłopskiego. W kolejnym stuleciu zamek został splądrowany przez wojska kozackie, dotkliwie trafiony też przez piorun. Nie odbudowano go, ale zabezpieczono ruiny i obecnie można je zwiedzać. Z tarasów zamku roztacza się malowniczy widok na Zalew Czorsztyński, Pieniny Spiskie i Tatry. Jest pięknie!


      Na wzgórzu zamkowym rośnie endemit (czyli roślina występująca tylko tutaj, w Pieninach) – pszonak pieniński. Ten kwiat potrafi osiągnąć nawet metr wysokości, w czerwcu i lipcu kwitnie na żółto. Z racji występowania tego cennego gatunku, w 1996 r. postanowiono włączyć wzgórze w obszar Pienińskiego Parku Narodowego i nadać mu nazwę „Uroczysko Zamek Czorsztyn”. Dodatkowo, by chronić lokalną przyrodę, na zamkowej skale wprowadzono wypas kóz – bo gdy są kozy, ziemia nie zarasta niechcianymi krzewami i trawami.


      Z Sokolicy roztacza się przecudny widok na przełom Dunajca. Na horyzoncie mamy również Pieniny Środkowe, Małe, Magurę Spiską i Tatry.

        • SOKOLICA • Reliktowa sosna, Dunajec w dole, Tatry na horyzoncie.


        Sokolica to jeden ze szczytów PPN, z którego roztaczają się przemalownicze krajobrazy. Góra znana jest przede wszystkim z rosnącej na niej reliktowej sosenki – ale o tym za chwilę. Na wędrówkę ruszyliśmy z Drogi Pienińskiej od strony Szczawnicy. Po około 15 minutach dotarliśmy do przystani Nowy Przewóz (blisko pawilonu PPN), skąd przeprawiliśmy się na drugi brzeg Dunajca. Przeprawa trwa kilka minut, płyniemy na tratwie flisackiej. Taka przyjemność jest możliwa od połowy kwietnia do końca października.


        Gdy wysiedliśmy, skierowaliśmy się na niebieski szlak będący fragmentem tzw. Sokolej Perci. Na szczyt Sokolicy mieliśmy do pokonania, według drogowskazu, 45 minut. W praktyce zajęło to nam trochę więcej czasu. Szliśmy głównie lasem, stromo pod górę. 5 minut przed osiągnięciem celu stoi budka PPN, w której należy zakupić bilet.


        Sokolica (747 m) to szczyt znajdujący się w tzw. Pieninkach, części Pienin Środkowych. Południowe skalne ściany opadają w przepaść do przełomu Dunajca niemal pionowo! Widoki robią wrażenie, ale dobrze, że są barierki:-). Dawniej na Sokolicy gniazdowały sokoły wędrowne – stąd nazwa góry. Obecnie, dzięki działaniom pracownikom PPN, te drapieżne ptaki wracają w skaliste turnie Pienin.


        Na szczycie rośnie kilka reliktowych sosen, będących pozostałością lasów porastających Pieniny w okresie ostatniego zlodowacenia. Drzewa są stare, niskie, charakterystycznie powykręcane. Jedna z sosen, ta rosnąca na grani nad przepaścią, stała się swoistym symbolem Pienin – niestety, w 2018 roku, została uszkodzona przez śmigłowiec ratunkowy i straciła górną gałąź.


        Z Sokolicy roztacza się przecudny widok na przełom Dunajca. Na horyzoncie mamy również Pieniny Środkowe, Małe, Magurę Spiską i Tatry.

          • PRZEŁOM DUNAJCA • Spływ tratwą flisacką.


          Przełom Dunajca to jedno z najbardziej spektakularnych miejsc Pienińskiego Parku Narodowego. Tutaj rzeka pulsuje pomiędzy skalnymi ścianami, tworzy malownicze zakola – wszystko to na długości około ośmiu kilometrów. Jest pięknie.


          Przełom Dunajca można podziwiać na kilka sposobów. Wzdłuż rzeki została wytyczona Droga Pienińska (czerwony szlak PTTK), łącząca Szczawnicę i znajdujący się po słowackiej stronie Czerwony Klasztor. Trakt ten jest idealny na wycieczki piesze i rowerowe. Pierwszy odcinek Drogi Pienińskiej został wybudowany w drugiej połowie XIX wieku przez Józefa Szalaya, którego uznaje się za twórcę uzdrowiska w Szczawnicy. Był on także organizatorem pierwszych spływów Dunajcem – a z perspektywy flisackiej tratwy przełom tej rzeki prezentuje się najlepiej:-).


          Na spływ ruszyliśmy z miejscowości Sromowce Wyżne (Kąty) znajduje się tu przystań flisacka i pawilon PPN, gdzie można kupić bilety. Płynęliśmy tradycyjną tratwą, wycieczka była okraszona lokalnymi opowiastkami flisaka. Przez ponad dwie godziny mogliśmy podziwiać wapienne ściany skalne i meandry rzeki (w najwęższym punkcie Dunajec ma raptem 12 m szerokości, a legenda głosi, że właśnie w tym miejscu harnaś Janosik brawurowo przeskoczył rzekę). Po drodze mijaliśmy także miejscowość Sromowce Niżne i słowacki Czerwony Klasztor, którego fundamenty postawiono jeszcze w 14 wieku! Przez większość trasy na jednym brzegu rzeki jest Polska, a na drugim Słowacja.


          Spływ zakończyliśmy na przystani w Szczawnicy. Szczegółowe informacje odnośnie tras, możliwości powrotu i biletów znajdziemy na stronie www.flisacy.pl


          PS. Po rzece można się również poruszać pontonami – co uwieczniłam na zdjęciach.

            • PIENIŃSKI PARK NARODOWY • Wapienne ściany skalne, reliktowe sosny i przełom Dunajca.


            Pieniny to malownicze pasmo górskie, znajdujące się pomiędzy Magurą Spiską (Słowacja), Gorcami i Beskidem Sądeckim. Dzielimy je na Pieniny Spiskie, Środkowe oraz Małe. Skąd nazwa? Hipotez jest wiele, a jedna z nich mówi, że wzięła się od spienionych wód Dunajca. Mogę śmiało powiedzieć, że Pieniny to góry mojego dzieciństwa – Szczawnica i Krościenko są miejscowościami, do których wiele razy jeździłam na wakacje z rodzicami i siostrą. Kojarzą mi się z bryndzą (kiedyś ulubiony przysmak mojego taty), wodą leczniczą Zuber (ale o tym kiedy indziej), opowieściami o Janosiku i przepiękną przyrodą Pienińskiego Parku Narodowego.


            I tu dochodzimy do właściwego tematu dzisiejszego posta :-). Pieniński Park Narodowy został utworzony w 1932 roku jako pierwszy park narodowy w Polsce i obejmuje najcenniejsze przyrodniczo obszary Pienin Właściwych (Środkowych): Masyw Trzech Koron, Pieninki (z Sokolicą), Pieniny Czorsztyńskie oraz Pieniński Przełom Dunajca. Po stronie słowackiej znajduje się z kolei PIENAP (Pieninský Narodný Park), który obejmuje tzw. Grupę Golicy i południową część Małych Pienin.


            PPN charakteryzuje się unikatową rzeźbą terenu – są tu i wapienne ściany skalne, i głębokie wąwozy, i przecudny przełom rzeki Dunajec. Z górskich szczytów roztaczają się malownicze krajobrazy – przy dobrej widoczności zobaczymy Tatry. Na terenie Parku występuje zróżnicowana roślinność, w tym też gatunki endemiczne (niewystępujące nigdzie indziej), takie jak pszonak pieniński albo mniszek pieniński. Dużo tu buczyny, są też jedyne w swoim rodzaju reliktowe laski sosnowe. Wapienne podłoże sprawia, że chętnie rosną tu porosty.


            Jeśli chodzi o faunę, w PPN można spotkać rysia, jelenia, sowę, bociana czarnego...ale to raczej trudne:-). Co do szlaków turystycznych i atrakcji, jest w czym wybierać – o tym w następnych postach. Przy wejściu do parku od strony Szczawnicy znajduje się jedno z centrów informacji turystycznej, gdzie możemy zdobyć mapy, pocztówki i dowiedzieć się więcej o historii i przyrodzie Pienin.

            Wycinanka na podstawie logo Parku.

              • PIENINY • Czas na zmianę (mikro)klimatu:-)


                • MUZEUM WSI RADOMSKIEJ • Zagrody, dworki, wiatraki, kwitnący bez.


                Wracając z Kazimierza obraliśmy trasę na Radom, żeby (wreszcie!) odwiedzić Muzeum Wsi Radomskiej. Widzieliśmy wiele skansenów, ale do tego, mimo że często był po drodze, jakoś dotąd nie zawitaliśmy. Aż do kwietnia:-)


                Muzeum Wsi Radomskiej ma już swoje lata – powstało w 1976 roku. Głównym celem, jaki przyświecał jego założeniu, było zachowanie dziedzictwa kulturowego dawnej ludności regionu radomskiego. Kraina ta leżała na pograniczu historycznej Małopolski i Mazowsza.


                Radomski skansen zajmuje obszar o powierzchni 32,5 ha. Jest gdzie pochodzić! Dla zwiedzających są dostępne wystawy stałe i czasowe. Wystawy stałe podzielone są na zespoły: wiejski, dworski, sakralny i wiatraków. Jest także sekcja maszyn rolniczych. W zespole wiejskim zobaczymy m.in. dawne zagrody z wyposażeniem, remizę, Dom Ludowy. Po podwórzach chodzą kury, indyki, widzieliśmy także kozę. W zespole dworskim zobaczymy jak żyli lokalni ziemianie – oprócz dworków znajdziemy tu kuźnię, czworaki, kaplicę, a nawet...ceglany kurnik:-) Z kolei centralnym zabytkiem zespołu sakralnego jest drewniany, osiemnastowieczny kościółek z Wolanowa. Co roku odbywają się w nim uroczystości Niedzieli Palmowej. No i wiatraki...czyli coś, co moja córka lubi najbardziej. W radomskim skansenie są aż cztery koźlaki i jeden paltrak (mniej znana odmiana).


                Trochę zdjęć, kiedy jeszcze kwitł bez.

                  • WSI SPOKOJNA, WSI RADOMSKA.. • CDN.


                    • KADRY • Kazimierz jest bardzo fotogeniczny.


                      • KAMIENIOŁOM • Wapień, skamieniałości i Kazimiernikejszyn.


                      Wciąż jeszcze Kazimierz, ale już wiosenny. Jak wiemy, miasto to ma charakterystyczną architekturę, a za budulec – czy to kamienic, czy zamku – służył na ogół wapień. Skąd tyle wapienia, mości panie? Z kamieniołomu!:-)


                      Eksploatacja surowca rozpoczęła się w 14 wieku i trwała kilkaset lat – zakończyła się dopiero w latach 80. ubiegłego stulecia. Kazimierski kamieniołom dostarczał skały wapiennej z okresu kredy. Ponoć przy odrobinie szczęścia można tu natrafić nawet na skamieniałości zwierząt.


                      Latem co roku przy kamieniołomie odbywa się muzyczny festiwal wielogatunkowy – Kazimiernikejszyn. Kamieniołom znajduje się przy ulicy Krakowskiej, jeszcze kawałek za Hotelem Spichlerz. Idziemy tu bulwarem wzdłuż Wisły, ale nie przy samym brzegu. Dalej jest już Mięćmierz ze wzgórzem Albrechtówka.

                        • SPICHLERZ FEUERSTEINA • Zwiastun kazimierskiej architektury.


                        Oto i jeden z jedenastu ocalałych kazimierskich spichlerzy – spichlerz Feuersteina/Krzysztofa Przybyły. Zależnie od źródła, pochodzi on z końca 16 lub początku 17 wieku. Został wzniesiony, jak na Kazimierz tej epoki przystało, w stylu renesansu lubelskiego – z charakterystycznym dekoracyjnym szczytem, w którym wyryty jest hierogram Chrystusa. Znajduje się przy ulicy Puławskiej, w sąsiedztwie spichlerza Ulanowskich. Gdy jedziemy od strony Puław, jest jednym z pierwszych zwiastunów architektury Kazimierza:-).

                          • KAZIMIERSKIE WĄWOZY LESSOWE • Kwaskowa Góra.


                          Wracamy w kazimierskie wąwozy. Wąwóz Kwaskowa Góra, zlokalizowany jakieś 20 minut pieszo od rynku (kierunek wschód, ulicą Lubelską ) ma około 1,6 km długości. Powstał na dawnej drodze Kazimierz-Lublin, która to była niegdyś odcinkiem ważnego szlaku handlowego. Jest bardzo malowniczy, z wieloma odkrytymi zboczami lessowymi i splątanymi korzeniami. Przebiega przez niego oznaczony szlak Nordic Walking.


                          Ciepłe jak na styczeń powietrze wypełniała wilgoć i woń zbutwiałych liści. Podeszwy butów przyklejały się gdzieniegdzie do gliniastego podłoża. Był pierwszy dzień 2024 roku.

                            • MIĘĆMIERZ • Stare chaty, wiatrak i artystyczne klimaty.


                            Mięćmierz – niegdyś samodzielna wieś, dziś część Kazimierza. Gdy się tutaj przechadzasz czujesz, jakbyś cofnął się w czasie o wiele, wiele lat. Drewniane chaty kryte gontem, pasieka, studnie. Zapach drewna, piasku i rzeki. Niegdyś – zwyczajna wieś, dzisiaj – jedna z nielicznych, żywy skansen. Mięćmierz był w przeszłości osadą flisacką, znajdowała się tu przeprawa przez Wisłę do Janowca. Praktycznie wszyscy mieszkańcy trudnili się przewozem dóbr.


                            Nad zabudowaniami góruje Albrechtówka, z której roztacza się malowniczy widok na dolinę rzeki. Ze wzgórza widoczny jest zamek w Janowcu, a w bliższej perspektywie – stary wiatrak przeniesiony do Mięćmierza z Osin. Nieco powyżej zabytkowego młyna zlokalizowany jest rezerwat „Krowia Wyspa” ze stanowiskami lęgowymi wielu chronionych ptaków.


                            Mięćmierz jest także miejscem przedsięwzięć artystycznych – znajduje się tu Galeria Klimaty, swoisty Dom Pracy Twórczej. Organizowane są tu przeróżne wystawy fotograficzne, spotkania z autorami, a także część wydarzeń związanych ze słynnym kazimierskim festiwalem „Dwa Brzegi”.

                              • KAZIMIERSKIE WĄWOZY LESSOWE • Korzeniowy Dół.


                              Zapewne każdy z nas pamięta z lekcji geografii słówko „less” - określa ono pylastą skałę osadową. W wyniku oddziaływania na nią wody powstały słynne wąwozy lessowe w Kazimierzu Dolnym i okolicach.


                              Z najsłynniejszym z nich, wąwozem Korzeniowy Dół, było jednak troszeczkę inaczej – bo to właściwie nie jest wąwóz, a głębocznica. Różni się tym, że nie powstaje naturalnie, lecz w wyniku działań człowieka (wskutek poprowadzenia dróg po nachylonych zboczach dolin). Niemniej ludzka ręka matki natury nie przebije - głębocznice są znacznie płytsze od wąwozów. Nie oznacza to jednak, że Korzeniowy Dół nie jest piękny – bo jest. Pozbawione roślinności pionowe ściany, wspinające się po nich splątane korzenie starych drzew, miękka gliniasta ziemia – to robi wrażenie.


                              Korzeniowy Dół jest wąwozem (trzymam się już tej zwyczajowej nazwy) krótkim – ma ok. 700 m – dlatego najlepiej nie podjeżdżać pod samo wejście, tylko zrobić sobie spacer z Kazimierza. Kierując się z rynku, należy udać się ulicą Nadrzeczną w kierunku Opola Lubelskiego. Następnie idziemy Kwaskową Górą, mijamy Starą Chatę, a niedługo za nią, po lewej stronie, znajdziemy tablicę informującą o wejściu do wąwozu. W drogę!:-)

                                • KAMIENICA CELEJOWSKA • Kolonia artystyczna Kazimierza.


                                W Kazimierzu jest wiele pięknych kamienic, szczególnie na rynku. Jednak ta naj naj znajduje się poza głównym placem, przy ulicy Senatorskiej. Poznasz ją od razu po wysokiej, bogato rzeźbionej attyce (górny element elewacji budynku), reprezentującej manierystyczny, mieszczański styl.


                                Kamienica Celejowska została wzniesiona w pierwszej połowie XVII wieku dla bogatego kupca Bartłomieja Celeja. Głównym budulcem był kamień wapienny. Jest dwukondygnacyjna, kiedyś – z sienią na dole i czterema izbami na górze. W charakterystycznej attyce umieszczone są m.in. rzeźby św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja – patronów fundatora kamienicy i jego syna. Grzebień attyki zdobią z kolei fantastyczne stwory z kamienia – bazyliszki, smoki, różne ptaki. Kazimierscy budowniczy wzorowali się na włoskim i niderlandzkim renesansie, jednak w architekturze kamienicy obecne są też wpływy lokalne, jak choćby wapienny budulec. Efekt jest piękny.


                                Losy kamienicy były burzliwe. Od 18 wieku należała do rodziny Ulanowskich, w 1915 roku strawił ją pożar. Po odbudowaniu budynku do wnętrz trafiła wystawa „Kazimierz nad Wisłą w malarstwie”, przeniesiona z warszawskiej Zachęty. Po wojnie w kamienicy mieściła się pracownia konserwatorska Karola Sicińskiego, który tworzył plany odbudowy Kazimierza. W 1964 r. otwarto tam oddział Muzeum Nadwiślańskiego i taki stan rzeczy jest do dziś.


                                Ekspozycje wnętrz obejmują dzieje miasta (obejrzymy też krótki ciekawy film), galerię malarstwa i grafiki, a także makietę Kazimierza z 1910 roku. Większość zbiorów odnosi się do historii kolonii artystycznej w Kazimierzu Dolnym – na górnym piętrze, podzielonym obecnie na sześć sal, prezentowane jest (poprzez zdjęcia, dokumenty - dzieła sztuki) życie artystyczne miasteczka. Na parterze odbywają się wystawy czasowe.


                                www.mnkd.pl

                                  • MUZEUM KOGUTA I KAZIMIERSKICH TRADYCJI KULINARNYCH • Warsztaty, legendy, historie.


                                  Legendę o kazimierskim kogucie poznaliśmy w istniejącym od 2021 roku Muzeum Koguta i Kazimierskich Tradycji Kulinarnych. Miejsce to znajduje się w kamienicy z piekarnią rodziny Sarzyńskich, w zabytkowych 17-wiecznych piwnicach. Główną atrakcją muzeum są niewątpliwie warsztaty wyplatania drożdżowego koguta – zabawa dobra zarówno dla dzieci, jak i dorosłych.


                                  Nasz pobyt w muzeum zaczął się od filmu przedstawiającego legendę o sławetnym kogucie. Po krótkim seansie rzuciliśmy okiem na ekspozycję, obejmującą m.in. historię kazimierskiego młynarstwa i drobio...drożdżowego wypieku;-). Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o Cezarym Sarzyńskim, który swoją markę zbudował na piekarstwie artystycznym. Dziś w rodzinnej piekarni Sarzyńskich kupimy nie tylko pyszne koguty i chleb, ale też inne jadalne wyroby rzemieślnicze, takie jak soki i czekolady.


                                  Uczestnicy warsztatów dostali po kuli drożdżowo-maślanego ciasta. Następnie, z pomocą pani instruktor, na wielkim stole powstało kilkanaście mniej lub bardziej koślawych kogutów:-) Cóż, by stworzyć takiego pięknego jak z piekarni, potrzeba sporo wprawy (potem robi się go już w dwie minuty!). Jednak najważniejszy jest smak – kogut od Sarzyńskich jest tak dobry, że nie sposób było dowieźć go z Kazimierza do Warszawy – został zjedzony po drodze.


                                  Warsztaty odbywają się w soboty o 13. Piekarnia znajduje się przy ulicy Nadrzecznej 6. Więcej informacji na stronie www.muzeumkoguta.pl

                                    • KOGUT Z KAZIMIERZA • ...i jego zasługi:-)


                                    O kogucie z Kazimierza Dolnego słyszał chyba każdy – to swoisty symbol tego miasteczka. Wielki kogut stoi przy słynnej Piekarni Sarzyński, inne, wielokolorowe, kołyszą się na wietrze w ryneczkowych straganach. Słowem – Kazimierz kogutem stoi;-).


                                    Skąd uwielbienie dla tego akurat ptaka? Wiąże się, jak to zwykle bywa, z legendą. Dawno, dawno temu, na Wietrznej Górze (tej samej, na której obecnie dumnie wznosi się kazimierskie sanktuarium) dawni mieszkańcy osady palili ogniska. Pewnego razu nad wzgórzem przelatywał diabeł. Płomienie zwróciły jego uwagę i zatrzymał się tam na dłużej. Następnego dnia zobaczył Kazimierz w całej okazałości – bardzo mu się spodobał.


                                    Czart zamieszkał w jamie jednego z wąwozów. Gdy na Wietrznej Górze mnisi założyli klasztor, postanowił przenieść się do zamkowej fosy. Miasteczko rozrastało się, zaludniało, kazimierskie życie kwitło. No, ale gdzie w tym wszystkim kogut?


                                    Chodziły swego czasu po rynku i uliczkach koguty, w końcu zaczęły wpadać w ręce (a raczej w paszczę) diabła. Zjadł wszystkie, oprócz jednego. Ukrywał się przed czartem dzielny ptak, lecz nie było łatwo. Z odsieczą przyszli zakonnicy ze święconą wodą, której zapachu diabeł nie mógł znieść. Uciekł w popłochu! I tak o to mądry kogut został symbolem Kazimierza i do dziś pieje nad dachami miejskich kamieniczek…:-).


                                    Wycinanka własna.

                                      • KOŚCIÓŁ ŚWIĘTEJ ANNY I ŚWIĘTEGO DUCHA • Na Szlaku Renesansu Lubelskiego.


                                      Przy odchodzącej od Rynku ulicy Lubelskiej znajduje się jeden z trzech kazimierskich kościołów, chyba najmniej znany. Już z oddali błyszczy bielą i ozdabia krajobraz śliczną, manierystyczną fasadą. To kościół św. Anny i św. Ducha – jedna z perełek architektonicznych Kazimierza Dolnego.


                                      Konsekracja świątyni miała miejsce w 1671 roku. Wzniesiono ją na miejscu wcześniejszej kaplicy św. Ducha. Jest jednonawowa, z półkoliście zamkniętym prezbiterium, reprezentuje renesans lubelski. Kościoły wznoszone w tym stylu mają przeważnie fasadę pozbawioną wieży, za to bogatą w detale architektoniczne (sztukaterie, ozdobniki). Niewątpliwie silne są tu wpływy ówczesnej architektury włoskiej.


                                      Obok świątyni zachował się budynek dawnego szpitala – również z pięknie zdobioną, manierystyczną fasadą (fot. 5). Obecnie mieści się w nim Kazimierski Dom Kultury.


                                      Zdjęcia robione zimą, ostatnie poprzedniej wiosny.



                                      1 2 3 4 5 6 7