Szlakiem nieistniejących wsi
Lipna-Radocyna-Czarne

Kategorie:  góry   wiejskie   małopolskie   beskid-niski  

Obieramy kierunek na południe od Nieznajowej. Tu, w samym kraniuszku małopolskiej części Łemkowszczyzny, nadal nie znajdziemy zwartych zabudowań ani asfaltowych dróg. Otaczają nas rozległe lasy, łąki i pastwiska. Gdzieniegdzie ciężko przejechać samochodem, czasem znów natrafimy na bród potoku. Nieraz przy szutrowej ścieżce zobaczymy drewnianą bacówkę, innym razem kamienny krzyż albo łemkowskie drzwi do chaty. Pierwsze widzieliśmy w Nieznajowej, kolejne - w oddalonej o około 5 km Lipnej.

Lipna (łem. Липна)

Cóż tutaj pozostało...cerkwisko, stary cmentarz, kapliczka. I wspomniane drzwi – część projektu artystki i aktywistki Natalii Hładyk: „Drzwi do zaginionego świata”. Tak o nim napisała: „W zamyśle projekt miał służyć oznaczeniu nieistniejących wsi łemkowskich. Wiedziałam na pewno, że nie postawię zwykłej tabliczki na dwóch nóżkach. Myślałam o narysowaniu konturów zabudowań, potem o rzeźbach Łemków, albo o ruchomych instalacjach. Stanęło na drzwiach, prostym i wymownym symbolu tego, jak niewiele z dawnej kultury tych ziem przetrwało do dziś. Drzwi to też zaproszenie, by ten zaginiony świat odnaleźć”*.

Wieś Lipna znajduje się w dolinie potoku Lipna, lewego dopływu Wisłoki. Przed wojną stały tu 33 domy, była też drewniana cerkiew Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Z kolei w okresie międzywojennym funkcjonowała we wsi szkoła. Mieszkańców Lipnej nie oszczędziła I wojna światowa – zaczęły się masowe aresztowania, 10 osób internowano w obozie koncentracyjnym w Thalerhofie (o którym za chwilę). W czasie schizmy tylawskiej większość mieszkańców przeszła na prawosławie, zaczęto budować też nową świątynię. Potem nastąpiło to samo co w Wołowcu czy w Nieznajowej - w 1945 r. niemal wszyscy mieszkańcy wyjechali do Ukraińskiej SRR, a tych, którzy zostali (3 rodziny), przesiedlono w ramach akcji „Wisła”. Cerkwie zostały rozebrane przez robotników PGR-u, domy popadły w ruinę, wieś przestała istnieć. Trudna historia, jakich wiele na Łemkowszczyźnie…

W Lipnej byliśmy tylko przejazdem. Na łące obok szutrowej drogi stoją w trawach drewniane drzwi z numerem 15. Z zabudowy dawnej wsi ostała się murowana kapliczka i rzeźba Matki Bożej z Dzieciątkiem, jednak tym razem nie udało nam się do nich dotrzeć.



*źródło: magazyn Podróże, czerwiec 2015 r.

Radocyna (łem. Радоцина)

Znaleźliśmy się w Radocynie, dawnej łemkowskiej wsi zlokalizowanej około 5 km na południowy wschód od Lipnej. Przebiega tędy żółty szlak pieszy, którym możemy dojść do Nieznajowej, a także Karpacki Szlak Rowerowy. Radocyna była jedną z najstarszych wsi w okolicy. Jej mieszkańcami byli (podobnie jak i innych łemkowskich osad) potomkowie bałkańskich Wołochów oraz Rusinów, którzy przywędrowali z ziem dzisiejszej Ukrainy. Obie te grupy etniczne były wyznania prawosławnego, grekokatolicyzm przyszedł później.

W Radocynie zachowało się sporo przydrożnych krzyży, kapliczek i rzeźb. Łemkowskie figury przedstawiają najczęściej Jezusa Ukrzyżowanego, Matkę Bożą z Dzieciątkiem, Świętą Rodzinę, a czasem i innych świętych: Mikołaja, Piotra, Pawła, Włodzimierza. Rzeźby kamienne wykonywane były najczęściej w Bartnem, Bodakach, Foluszu (a to za sprawą piaskowca z pobliskiej Magury Wątkowskiej;-)) i charakteryzują się prostotą oraz skromnością.

Pod koniec 19 wieku w Radocynie było 87 domów, w których mieszkało 479 grekokatolików i 7 żydów. Była także cerkiew św. św. Kosmy i Damiana. Podobnie jak w pobliskiej Lipnej czy w Nieznajowej, tak i w Radocynie większość parafian przeszła na prawosławie w okresie schizmy tylawskiej. Po ciężkich doświadczeniach z I wojny światowej wieś zaczęła się odradzać – kultura i rzemiosło rozkwitły, a mieszkańcy dbali o łemkowskie tradycje nosząc barwne stroje ludowe. Ba, powstał tu nawet lokalny teatr, który wystawiał kilka sztuk rocznie;-).

Czas powojennych deportacji przyniósł kompletną dewastację kulturowego krajobrazu Radocyny. Mieszkańcy, którzy nie poddali się „dobrowolno-przymusowym” przeprowadzkom do Ukraińskiej SRR, zostali wysiedleni w okolice dzisiejszej Legnicy. Cerkiew rozebrano, a wyposażenie opustoszałych domów stało się pożywką dla szabrowników. Radocyna zniknęła. Dziś także tutaj stoją symboliczne drzwi do łemkowskiej chaty, zapraszające w podróż po nieistniejącym świecie Łemkowszczyzny.

Odpoczęliśmy chwilę pod wiatą turystyczną, po czym ruszyliśmy dalej – do Czarnego.



Czarne (łem. Чорне)

Po drodze do Czarnego zatrzymaliśmy się na chwilę w jego przysiółku – Długiem. Długie leży nad prawobrzeżnym dopływem Wisłoki. Nie za głębokim, bo widzieliśmy jak przez rzekę przejeżdża samochód (fakt, terenowy;-)). Za brodem widoczny jest wyremontowany cmentarz z czasów I wojny światowej. Zauważam także ciekawy znak, prowadzący do „Gadarium” - budki telefonicznej pod gruszą. Ale chyba zasięg tam słaby?;-)

Długie jest obecnie przysiółkiem wsi Czarne, jednak przed wojną było osobną, rozciągniętą na 3 km osadą. Mieszkało tu 247 osób, były dwie cerkwie – prawosławna i unicka. Obecnie nikt tu nie mieszka na stałe, jedynie sezonowo przybywają do Długiego pasterze oraz węglarze.



Docieramy do Czarnego. Pierwsze, co rzuca nam się w oczy, to stado owiec na łące – na terenie dawnej wsi znajduje się obszar wypasowy, stoją bacówki. Zachowało się też trochę śladów łemkowskiego świata – kapliczki, krzyże i pomniki, cerkwisko. Są cmentarze – parafialny i wojenny. Spacerując, zatrzymujemy się przy kolejnych symbolicznych drzwiach i zaczynamy czytać o historii osady.

Czarne. Skąd nazwa? Legenda głosi, że od czarnego koloru wody w miejscowym potoku (niestety nie potwierdzam, była krystalicznie czysta;-)). Wieś istniała od 1569 r., a w 18 w. zbudowano tutaj unicką cerkiew św. Dymitra. Świątynia była użytkowana do czasu schizmy tylawskiej, za sprawą której wzniesiono nową – prawosławną. Czym zajmowali się mieszkańcy Czarnego? Podobnie jak w okolicznych wsiach uprawiali rolę, ale dodatkowo wydobywali i destylowali ropę naftową. Kobiety tkały. Pod koniec 19 wieku mieszkało tu 330 Rusinów oraz kilkoro Polaków. Mieszkańców Czarnego silnie doświadczyła I wojna światowa. W całej okolicy toczyły się zacięte walki. Osiemnastu mieszkańców wsi trafiło do obozu w Thalerhofie.

Trochę słów o Thalerhofie. Przy drodze prowadzącej z Czarnego do Jasionki (przysiółka wsi Krzywa) stoi obelisk poświęcony więźniom tego obozu, ufundowany w 1934 r. przez prawosławnych mieszkańców Łemkowszczyzny. Współcześnie poprowadzona jest także ścieżka historyczno-edukacyjna. Obóz internowania w Thalerhofie (obecnie teren Austrii) był miejscem, gdzie trafiali Rusini z Galicji i Bukowiny oskarżani o tzw. rusofilstwo. Aresztowań dokonywano głównie w pierwszych miesiącach wojny, a łącznie w latach 1914-1916 do obozu trafiło około 15 000 osób (przeważnie przedstawiciele tworzącej się wówczas elity łemkowskiej – nauczyciele, kształcąca się młodzież, duchowieństwo, urzędnicy). Nie wszystkim pozwolono wrócić do domu – części nakazano osiedlenie się na terenie Austrii. Thalerhof po dziś dzień jest swoistym symbolem martyrologii Rusinów, a szczególnie upamiętniono pochodzącego ze Zdyni Maksyma Sandowicza – prawosławnego duchownego straconego w 1914 r. w Gorlicach, a w latach 90. kanonizowanego tu, na Łemkowszczyźnie.

W okresie międzywojennym Czarne prężnie się rozwijało. Powstała dwujęzyczna szkoła i czytelnia, były też dwa młyny wodne, wiatrak, kaplica. Wieś była przez jakiś czas jednym z głównych ośrodków politycznych w okolicy. Pod koniec lat 40., w wyniku „przymusowo-dobrowolnych” wysiedleń do USRR i akcji „Wisła”, Czarne opustoszało. Na miejscu została tylko rodzina gajowego, uchroniona przez władze leśne. W prawosławnej cerkwi magazynowano przez jakiś czas siano z PGR-u, potem ją rozebrano. Z kolei świątynia unicka przez lata niszczała, ale udało się ją odratować i przenieść do Parku Etnograficznego w Nowym Sączu.

Na koniec poszliśmy spacerem do rzeki Wisłoki. Za pierwszym brodem znajduje się wejście do Magurskiego Parku Narodowego i żółty szlak prowadzący do Nieznajowej. Spotkaliśmy kilku turystów i małe stado krów, które chętnie raczyły się czystą wodą;-). Pozwoliliśmy słońcu musnąć nasze czoła i ramiona, po czym wróciliśmy do samochodu i udaliśmy się dalej, w stronę Krzywej…

Czas nagli, wędrowcze. O wspomnienia proszą.
Przekrocz próg Domu, którego może i nie ma.
Czuj się zaproszony.*

PS. Przedostatnie zdjęcie przedstawia grekokatolicką cerkiew św. Dymitra, znajdującą się obecnie w Sądeckim Parku Etnograficznym. Ostatnie zdjęcie pochodzi z albumu „Karpacki świat Bojków i Łemków” i widać na nim młyn wodny w Czarnem (1934 r., Roman Reinfuss).



*cytat pochodzi z tablicy na symbolicznych drzwiach w Czarnem