„Wiesz – mówi Wojtek – myślę, że każdy, kto przyjeżdża w Bieszczady, powinien zacząć je poznawać właśnie od tego miejsca. Tutaj jak na dłoni widać, po jakiej chodzisz ziemi.”*
Pojechaliśmy do Jaworzca, kolejnej z nieistniejących bieszczadzkich wsi. Jaworzec znajduje się w urokliwej dolinie na prawym brzegu rzeki Wetliny, około 15 km na wschód od Cisnej. Jechaliśmy od strony Kalnicy, a samochód zostawiliśmy niedaleko mostu. Obraliśmy czarny szlak, który po 15 minutach doprowadził nas do bacówki PTTK :-).
Bacówka w Jaworzcu została zbudowana w 1976 r. w tradycyjnym górskim stylu. Podeszliśmy do bufetu, chcąc zapytać o dalszą drogę. Przy okazji pani obsługująca wręczyła nam folder zatytułowany „Bieszczady Odnalezione”. To nazwa ścieżki historycznej obejmującej tereny trzech nieistniejących bojkowskich wsi Jaworzec, Łuh i Zawój (do tej ostatniej możemy dotrzeć także wprost z rezerwatu Sine Wiry). Ścieżka została otwarta w 2012 r. dzięki inicjatywie członków Stowarzyszenia Rozwoju Wetliny i Okolic. Wzdłuż całej trasy rozstawione są tablice ułatwiające rozpoznanie terenu – informują nas o granicach wsi, a także pokazują drogę do miejsc po cerkwiach i cmentarzach. Cenne wskazówki.
Szliśmy w upale, zmuszeni gdzieniegdzie do przedzierania się przez wysokie trawy – urok Bieszczadów. Na starym cmentarzu w Jaworzcu przeczytaliśmy wiersz, który porusza. Minęliśmy zdziczałe grusze, wejścia do starych piwnic, a także rekonstrukcję krzyża pańszczyźnianego i bojkowskiej chaty. Tyle tu pozostało... Jaworzec powstał najprawdopodobniej w 16 wieku. Mieszkali tu grekokatoliccy Bojkowie, a także pojedyncze rodziny cygańskie i żydowskie. Chaty stały wzdłuż brzegu rzeki, wieś miała również swoją cerkiew. W latach 40. mieszkańców wysiedlono, częściowo na Ukrainę, częściowo na Warmię i Mazury. Domy zniszczono.
Na koniec skierowaliśmy się w stronę cerkwiska, gdzie zobaczyliśmy coś pięknego!
* Cytat z książki „Bieszczady dla tych, którzy chcą je poznać naprawdę” Adriana Markowskiego.