Małe Ciche, wieś, o której pisałam w poprzednim poście, jest dobrą bazą wypadową w Tatry Wysokie. To potężny masyw górski położony pomiędzy Tatrami Zachodnimi i Bielskimi, na styku trzech krain – Podhala, Liptowa i Spiszu. Bardzo malowniczym, a jednocześnie niewymagającym kierunkiem w Tatrach Wysokich jest Rusinowa Polana, skąd dalej prowadzą szlaki m.in. do Sanktuarium na Wiktorówkach, na Zazadnią i na Gęsią Szyję.
Na Rusinową Polanę ruszyliśmy z parkingu przy Wierchu Poroniec (jakieś 15 km od Małego Cichego). Parking nie jest duży, pomieści około 40 samochodów. Prowadzi stąd zielony szlak, który ciągnie się aż do Doliny Gąsienicowej. Na początku jest dużo lasu i brak stromizn. Do celu doszliśmy po około godzinie spokojnego marszu wśród świeżego, górskiego powietrza:-).
Rusinowa Polana znajduje się na grzbiecie łączącym Tatry i Pogórze Bukowińskie. To polana reglowa, czyli taka, która powstała wskutek wykarczowania lasu reglowego w celu stworzenia miejsca na wypas. Jej historia jest bardzo długa, sięga czasów króla Augusta II Mocnego;-). W połowie ubiegłego wieku było tu aż 20 obiektów drewnianych – szałasów pasterskich i szop. Obecnie na Rusinowej Polanie znajduje się bacówka i ławy do odpoczynku, z których można podziwiać przepiękną panoramę Tatr. Na horyzoncie rysują się szczyty zarówno polskie jak i słowackie – Jagnięcy, Łomnica, Gerlach, Rysy, Mięguszowieckie Szczyty i wiele innych. Cudownie:-) Na Rusinowej Polanie byliśmy dwa razy – w maju i w sierpniu. Wiosną było szczególnie malowniczo – pomimo upału jaki zastaliśmy na szlaku, najwyższe partie gór były wciąż ośnieżone.
10 minut od Rusinowej Polany, przy szlaku z Zazadniej, znajduje się Sanktuarium Maryjne (Matki Bożej Jaworzyńskiej) na Wiktorówkach. Z powstaniem ukrytego w wysokich drzewach kościółka wiąże się ciekawa historia – w połowie 19 wieku miejscowej pasterce, Marysi Murzańskiej, zaginęły pasące się zwierzęta. Gdy postanowiła ich poszukać, ukazała się jej we mgle piękna kobieca postać. Nakazała ona dziewczynce opuścić Rusinową Polanę i przypominać ludziom o prawdach Ewangelii. Wkrótce w miejscu objawienia umieszczono święty obraz, pod który przychodzili modlić się okoliczni pasterze. Niedługo potem zastąpiono go kapliczką z drewnianą figurą. Natomiast duża kaplica (przypominająca tę dzisiejszą) została postawiona na Wiktorówkach tuż przed wojną i była sukcesywnie rozbudowywana. W 1975 roku kościół został powierzony dominikanom. Co ciekawe, w nocy z 24 na 25 grudnia odbywa się tutaj najsłynniejsza pasterka w Tatrach – to musi być wspaniałe przeżycie:-).
Wróciliśmy na Rusinową Polanę. Stąd ruszyliśmy dalej, w kierunku Gęsiej Szyi – reglowego szczytu Tatr, z którego rozciągają się cudowne widoki. Szlak na Gęsią Szyję (nadal ten zielony, którym przyszliśmy z Wierchu Poroniec) zaczyna się tutaj nieco wspinać, ale nie jest jakoś ogromnie wymagający. Znajduje się tutaj sporo schodków, pomiędzy którymi w pewnym momencie przemknął nam lis;-). I wciąż mieliśmy wokół siebie przepiękny krajobraz Tatr Wysokich, który motywował nas do wędrówki.
Na Gęsią Szyję (1489 m n.p.m) dotarliśmy po około 50 minutach. Ten reglowy szczyt znajduje się pomiędzy kilkoma dolinami – Suchej Wody, Białki, Waksmundzką i Filipką. Jego nazwa pochodzi oczywiście od skojarzeń – wschodni brzeg upłazu (wypłaszczenia w obrębie skały) przypominał góralom właśnie gęsią szyję. Przy stosunkowo niewielkim nakładzie sił można stąd podziwiać naprawdę niesamowitą panoramę Tatr Wysokich, Bielskich i Zachodnich – zatem jest to piękno, którego mogą doświadczyć nie tylko ci najbardziej doświadczeni:-).
Zdjęcia od 1 do 18 pochodzą z wyjazdu wiosennego (kiedy to mieliśmy dużo szczęścia jeśli chodzi o widoczność):
Zdjęcia 19-27 to już sierpień 2018 r. i wycieczka z Marysią (bez podejścia na Gęsią Szyję) kiedy to pogodowego szczęścia było trochę mniej;-)