Czerwone Wierchy to masyw górski w Tatrach Zachodnich, składający się z czterech szczytów. Wymieniając od zachodu na wschód są to: Ciemniak (2096 m n.p.m), Krzesanica (2122 m n.p.m), Małołączniak (2096 m n.p.m) i Kopa Kondracka (2005 m n.p.m). Nam udało się wejść na dwa ostatnie, tym samym były to dotąd jedyne polskie szczyty powyżej 2000 m n.p.m, na które weszłam na własnych nogach:-).
Ale czemu właściwie Czerwone Wierchy? Nazwa masywu wywodzi się od lekko rudego zabarwienia szczytów, które pojawia się na jesieni za sprawą rośliny zwanej sitem skucina. Nasza wycieczka odbyła się we wrześniu i trochę już tych rudości zobaczyliśmy:-). Ruszyliśmy z Doliny Małej Łąki położonej pomiędzy Doliną Bystrej i Kościeliską, w okolicach zakopiańskich Krzeptówek. To najmniejsza dolina walna w Tatrach (czyli taka, która biegnie od grani głównej aż do podnóża gór) – ma długość około 5,4 km długości. Brak tu bocznych odgałęzień, są jedynie żleby. Do Wielkiej Polany Małołąckiej idzie się około 2 km bez większych trudności. Prowadzi tam szlak żółty, my jednak tym razem wybraliśmy niebieski (rozwidlenie pojawia się po około 15 minutach marszu od parkingu), prowadzący na Przysłop Miętusi. Dotarliśmy tam po kolejnych 30 minutach:-).
Przysłop Miętusi to (1190 m n.p.m.) to szeroka przełęcz, która jest węzłem kilku szlaków turystycznych i miejscem przyjemnego odpoczynku – posilając się kanapką i herbatą możemy stąd podziwiać widok na Giewont i Czerwone Wierchy:-). Nazwa „przysłop” jest nieprzypadkowa – w języku Wołochów (bałkańscy pasterze, o których będzie jeszcze nieraz) prislop oznacza właśnie przełęcz.
Ruszając z Przysłopu trzymaliśmy się nadal niebieskiego szlaku, który prowadzi na Małołączniak. Około 25 minut marszu po dość płaskim terenie leśnym pozwoliło złapać dodatkowy oddech;-). Stromiej zaczyna się robić w okolicy Kobylarzowego Żlebu – w pewnym momencie pojawia się nawet łańcuch (ale krótki), przy pomocy którego pokonaliśmy nie za dużą płytę. Po skalnym podłożu przemieszczaliśmy się aż do Czerwonego Grzbietu – to północno-zachodnia grań Małołączniaka. I tu zaczęliśmy czuć, że jesteśmy całkiem wysoko w górach;-). Po kolejnych kilkudziesięciu minutach marszu zdobyliśmy wierzchołek Małołączniaka – naszego pierwszego Czerwonego Wierchu (od Przysłopu według tabliczki 3h, nam wyszło około pół godziny krócej).
Z Małołączniaka pięknie widać Giewont, Krywań czy Świnicę. Nam niestety na szczycie zmieniła się pogoda i pojawiło sporo mgły, ale i tak zobaczyliśmy co nieco:-). Następnie kontynuowaliśmy wędrówkę granią Czerwonych Wierchów, wybierając czerwony szlak na Kopę Kondracką (ok. 45 minut). To był naprawdę przyjemny i spektakularny widokowo odcinek zwieńczony zdobyciem drugiego z Czerwonych Wierchów:-).
Z Kopy Kondrackiej obraliśmy szlak żółty, prowadzący przez Kondracką Przełęcz z powrotem aż do Doliny Małej Łąki (ok. 2 h marszu). Gdy słońce wisiało już niżej i cudnym miękkim światłem oświetlało tatrzański krajobraz, znaleźliśmy się na Wielkiej Polanie Małołąckiej (1200 m n.p.m.), która w dawnych latach była miejscem wypasu owiec. Ależ byliśmy tam zmęczeni i szczęśliwi! Dalej żółtym szlakiem doszliśmy wprost to parkingu, tym samym zataczając pętlę:-).