Nie dość, że mieszkają w iście królewskich stajniach, to mają własny tor wyścigowy i ogrom nadbużańskich, dziewiczych przestrzeni. Koniom arabskim z Janowa Podlaskiego nie brak niczego, by wygrywać najbardziej wymagające gonitwy.
Błogą ciszę przerywa gwałtowny tętent kopyt. Konie biegną coraz szybciej, wzburzając tumany piachu. W końcu ich dostojne sylwetki znikają za wrotami stajni. Przyszedł czas na odpoczynek. Jutro rano znów wyjdą na bezkresne łąki, by ulepszać grację, zwinność i szybkość. Araby ze stadniny w Janowie Podlaskim to konie wybitne, choć historia ich nie oszczędzała. Wojenna zawierucha sprawiła, że wiele z nich zostało zrabowanych, lub po prostu uciekło. Jednak elitę udało się uratować, dzięki czemu szlachetna krew mogła być nadal dziedziczona. Tak urodziła się Bandola, córka urodziwej Bałałajki i klasowego Witraża, którą szybko okrzyknięto królową Janowa. Zresztą, na przestrzeni lat pojawiło się wielu godnych jej następców - niezapomniana Pilarka, waleczny Wiking, wszechstronny Elekt... Janowska stadnina wydała niezliczonych zwycięzców najtrudniejszych gonitw, a przede wszystkim przepiękne i mądre konie.
Historia stadniny sięga czasów zaborów – w 1817 roku Rada Administracyjna Królestwa Polskiego utworzyła rządowe stado koni, które następnie ulokowano w folwarku Wygoda obok Janowa. Jan Ritz, lekarz weterynarii, był pierwszym organizatorem tego miejsca – sprowadził 54 ogiery, 100 klaczy i 33 źrebaki. Ze skromnej gromady koni utworzyła się pokaźna hodowla, która niebawem stała się jednym z głównym ośrodków hipologicznych w Królestwie Polskim.
W Janowie Podlaskim konie mają iście królewskie mieszkania. Zaprojektował je Henryk Marconi – architekt warszawskiego Hotelu Europejskiego czy Pałacu Branickich. Od końca lat 60. organizowane są tu aukcje na konie arabskie, które cieszą się niemałym zainteresowaniem. Ja jednak cieszę się, że Janów odwiedziłam w zwyczajny dzień, kiedy miałam okazję zobaczyć konie w ich codziennym życiu, pogłaskać je i nakarmić. To kojące:-)
(2014)