Jabłeczna
Niezwykły monaster nad Bugiem

Kategorie:  lubelskie   archiwum  

Dziś 24 czerwca, dzień Św. Onufrego, patrona monasteru w Jabłecznej. To święto, podczas którego już w nocy wyznawcy prawosławia rozpoczynają uroczyste procesje i sakralne obrzędy. Dlatego właśnie dzisiaj postanowiłam wrócić pamięcią do wizyty nad Bugiem.

Jabłeczna była głównym celem mojej wycieczki w te okolice, jednak po drodze postanowiłam zatrzymać się na chwilę w Sławatyczach, przy granicy z Białorusią. Znajduje się tutaj cerkiew Opieki Matki Bożej. Niestety miałam okazję zobaczyć ją tylko z zewnątrz. Świątynia ma około stu lat, została zbudowana na gruzach starszej cerkwi. Źródła podają, że początki prawosławia na tych ziemiach datuje się najpóźniej na XVI wiek. Naprzeciw niej, po drugiej stronie ulicy, stoi rzymskokatolicki kościół Matki Bożej Różańcowej. Dwa wyznania, katolickie i prawosławne, współegzystują na niewielkiej przestrzeni i, co więcej, chcą współegzystować. Dowodem na to są choćby lata 30. XX wieku i postawa ówczesnego proboszcza katolickiego, który stanął w obronie cerkwi, gdy ta miała zostać wyburzona w ramach akcji rozbiórkowej świątyń prawosławnych na Południowym Podlasiu (nazwa regionu jest historyczna, jesteśmy wciąż w województwie lubelskim). Najbardziej jestem ciekawa momentu, w którym nabożeństwa w obu kościołach odbyłyby się równolegle, a modlitwy i języki przenikłyby się i stworzyły chrześcijańską harmonię. To wspaniała ilustracja wielokulturowości na ziemiach wschodnich, uwarunkowanej historią i położeniem geograficznym. W końcu od Białorusi dzieli nas już tylko Bug.



Jadę dalej. Na drodze widzę znak wskazujący Monaster św. Onufrego w Jabłecznej. Jednak klasztoru nie widać jeszcze długo. Wydaje mi się, że jestem gdzieś na końcu świata - wokół tylko pola i lasy. W powietrzu unosi się zapach lata, słychać świerszcze i ptaki. Gdy dojeżdżam, moim oczom ukazuje się dostojna cerkiew wraz z zabudowaniami klasztornymi. To właśnie Monaster św. Onufrego, istniejący tu już najprawdopodobniej od końca XV wieku. Powstał, jak głosi legenda, po tym jak św. Onufry ukazał się miejscowym rybakom, a rzeka przyniosła jego ikonę, pilnie potem strzeżoną w założonej pustelni. Ikona z wizerunkiem świętego znajduje się w głównej świątyni monasteru. Choć podczas II wojny światowej zabudowania klasztorne spłonęły, cerkiew ocalała. Kto wie, może to również za sprawą św. Onufrego, który upodobał sobie nadbużańskie ziemie.



W pobliżu monasteru zauważam malowniczą kaplicę Zaśnięcia NMP, schowaną w cieniu rozłożystych drzew. Jestem oczarowana. To jednak jeszcze nie koniec. Po przejściu kilkudziesięciu metrów moim oczom ukazuje się kolejna kaplica, św. Ducha, samotnie stojąca na kwitnącej łące, niemalże przy samej rzece dzielącej tu Polskę i Białoruś. Niezwykły widok. I niezwykłe jest dzisiejsze święto, podczas którego wierni przemierzają z zapalonymi świecami nadbużanskie pola i mgliste mokradła, śpiewając przy tym uroczyście, by dojść w końcu, bladym świtem, do tej maleńkiej kaplicy. I oddać się czuwaniu do samego rana. Chciałabym to kiedyś zobaczyć.



(2013)

Edit.
Więcej o monasterze w Jabłecznej napisałam w nieistniejącym już magazynie "Podróże", nr 02/2014. Na potrzeby materiału miałam okazję uczestniczyć w prawosławnym nabożeństwie, zjeść z mnichami kolację, a także poznać wiele arcyciekawych historii z życia klasztoru. To był bardzo owocny czas!