Przemieszczamy się kolejne kilkanaście kilometrów na północ, do Myczkowa. To wieś praktycznie sąsiadująca z Polańczykiem, a więc jesteśmy już blisko Jeziora Solińskiego. W Myczkowie odwiedziliśmy Muzeum Kultury Bojków.
O Bieszczadach jako małej ojczyźnie Bojków pisałam już tutaj. Teraz przypomnę tylko, że jest to grupa etniczna, której przedstawiciele byli potomkami osadników rusko-wołoskich, podobnie jak sąsiedni Łemkowie i Huculi. Bojkowie trudnili się przeważnie pasterstwem, rolnictwem, pracą w tartakach i przy wyrębie drzew. W latach 40., w wyniku wysiedleń bieszczadzkiej ludności pochodzenia rusińskiego do USRR i na zachodnie rubieże Polski, Bojkowszczyzna przestała istnieć. Zachowała się jednak na nieocenionych fotografiach Romana Reinfussa i w pamięci potomnych.
Jednym z miejsc, które kultywuje pamięć o przedwojennych mieszkańcach Bieszczadów jest właśnie Muzeum Kultury Duchowej i Materialnej Bojków w Myczkowie. Powstało ono w 2013 roku z inicjatywy Stanisława Drozda, pasjonata ludowej kultury regionu. Zobaczymy tu mnóstwo eksponatów związanych z codziennym życiem Bojków, takich jak stroje, narzędzia pracy czy wyposażenie chat. Wystawa obejmuje także ludowe rękodzieło i cenne zbiory sakralne – naczynia liturgiczne, fragmenty ikonostasu, krzyże. Ponadto, w muzeum znajdziemy pamiątki rodzinne ofiarowane przez mieszkańców okolicznych dworów, wystawę poświęconą militariom, a także dużo rękopisów, dokumentów i zdjęć. Szczególnie zaciekawiły mnie fotografie z czasów budowy zapory i krajobrazu wsi takich jak Solina czy Wołkowyja, gdy nie były jeszcze zalane wodami zalewu. Ślady historii...będę jeszcze o tym pisała. W myczkowskim muzeum odbywają się spotkania artystyczne, przeróżne pokazy i warsztaty dla dzieci:-). Miejsce czynne jest przez cały rok.
Co ciekawe, przy muzeum działa galeria-kawiarnia „U Bojków”. Usytuowana jest poniżej parteru, w tym samym budynku. Wnętrze po brzegi wypełnione jest rękodziełem bieszczadzkich artystów i rzemieślników. Są tu i rzeźbione krzyże, i ikony, i haft, i ceramika, i drewniane kapliczki, i anioły. A nawet płyty z muzyką regionu. Cudnie!
„U Bojków” można też zamówić herbatę, kawę lub ciasto. Ja postanowiłam spróbować kawy po bojkowsku, no bo jakże:-). Czym jest ta kawa? Bazą jest tradycyjnie przyrządzane latte z ekspresu, ale wyróżnia ją dodatek bieszczadzkich ziół, skomponowanych według lokalnej receptury. Kawa nie jest słodka, więc ciasto nie byłoby w tej sytuacji przesadą:-).
(2024)