Zatwarnica. To bieszczadzka wieś „na końcu świata”, położona w dolinie Sanu, pomiędzy Połoniną Wetlińską od południa i pasmem Otrytu od północy. Dużo wokół niej nieistniejących już siół, takich jak Hulskie, Krywe, Rosochate. Kiedyś była to jedna z największych osad w Bieszczadach, z trzema największymi przysiółkami: Sękowcem, Kalinowem i Suchymi Rzekami. Domy były ulokowane wzdłuż potoku Głęboki. We wsi stała także cerkiew, młyny, tartak parowy. Do Zatwarnicy trzeba przyjechać specjalnie – raczej trudno, by znalazła się na trasie do innych miejsc. Ale warto.
Jednym z powodów, dla których odwiedziliśmy Zatwarnicę, była chęć zobaczenia Ekomuzeum „W Krainie Bojków”, nazywanego po prostu Chatą Bojkowską. To historyczno-regionalna izba, która jest rekonstrukcją chyży – tradycyjnego domu przedwojennych mieszkańców Bieszczadów. Zobaczymy tu przeróżne pamiątki z regionu, zdjęcia, a także wystawę miniatur bojkowskich kolib (sezonowych schronisk dla pasterzy). Pan gospodarz uraczył nas przy okazji przeciekawymi opowieściami o jego miejscowych odkryciach – znalezionym koło Tworylnego młyńskim kole, świeczniku z cerkwi w Zatwarnicy, o dzwonie z Beniowej, który wyrył dzik. Bieszczadzka ziemia wciąż jeszcze skrywa w sobie ślady dawnego.
Chata Bojkowska powstała z inicjatywy Stowarzyszenia Rozwoju Wsi Zatwarnica. Można tu również kupić pamiątki – jest ogromny wybór książek o Bieszczadach, a także rękodzieło artystyczne. Muzeum znajduje się zaraz na początku ścieżki przyrodniczo-historycznej „Hylaty”, o której wspominałam tutaj. Wstęp jest wolny, w sezonie letnim czynne od 11 do 18.
W 1921 roku w Zatwarnicy stało 126 domów. Zamieszkiwali je głównie grekokatolicy – na 796 mieszkańców było ich 681. Mieli własną, osiemnastowieczną cerkiew pw. Przeniesienia Relikwii Św. Mikołaja. Drewnianą, z charakterystycznym daszkiem okapowym i czworoboczną wieżyczką nad nawą. W 1946 roku do Zatwarnicy wkroczyli żołnierze LWP i spalili cerkiew wraz z dużą częścią zabudowy wsi – poruszający opis tego wydarzenia znalazłam w książce Krzysztofa Potaczały „Zostały tylko kamienie”.
Obecnie Zatwarnica ma znacznie mniej mieszkańców – w 2020 roku było ich trochę ponad dwustu. Są też ośrodki wypoczynkowe, szlaki turystyczne, sklepy oraz miejsce, którego chyba nikt by się w tej małej bieszczadzkiej miejscowości nie spodziewał. Ale o tym jeszcze nie teraz;-) W 2016 roku, z inicjatywy „W dolinie potoku Głębokiego – historia Zatwarnicy” dawny teren cerkiewny został uporządkowany. Stanęła tu także tablica z rysem historycznym wsi oraz miniatura zatwarnickiej cerkwi. Niestety nie jest już tak ładna, jak na początku – brakuje w niej niektórych detali architektonicznych, po oknach zostały dziury...szkoda, choć każdy ślad pamięci o dawnych Bieszczadach jest ważny.
Zdjęcie cerkwi (nr 3) pochodzi z książki Stanisława Krycińskiego „Cerkwie w Bieszczadach”, Oficyna Wydawnicza „Rewasz”, 2021.
Byłam zdumiona, gdy dowiedziałam się, że w Zatwarnicy, na końcu świata, wśród bezludnych dolin, jest kino. Mało jeszcze wiem o Bieszczadach! Kino studyjne Końkret powstało w odrestaurowanym budynku dawnej stajni – stąd jego nazwa. Stajnia była elementem zatwarnickiego parku konnego. Takie parki, składające się dodatkowo ze stodół na siano, magazynów na paszę, warsztatów rzemieślniczych i pokoi dla wozaków, powstały jeszcze w kilku innych bieszczadzkich osadach – między innymi w Cisnej, w Stuposianach, w Wołosatem. W latach 50. wozacy pracowali w lesie, w surowych górskich warunkach. W kinie Końkret można się wygodnie rozsiąść – do dyspozycji są miękkie fotele i stoliki na napoje. Działa tu miła kawiarenka, jest także pracownia artystyczna i mini-sklepik z rękodziełem, z książkami. Na ścianach zaprezentowana jest z kolei wystawa poświęcona dawnemu parkowi konnemu i pracy wozaków. W kinie można przeważnie obejrzeć filmy kręcone w Bieszczadach, ale nie tylko – ostatnio miał miejsce przegląd filmów Jana Kolskiego. Od czasu do czasu organizowane są także koncerty. Końkret jest czynny nieregularnie – chociażby w listopadzie ma przerwę. Warto śledzić informacje na stronie internetowej kina.
Na ścianie zewnętrznej budynku znajduje się deskal Arkadiusza Andrejkowa. Należący do projektu „Cichy Memoriał”. Przedstawia on grupę dzieci z Sokalszczyzny, tuż przed wyjazdem w 1951 r., kiedy to mieszkańcy zostali zmuszeni do wyjazdu na ustrzycką część Bieszczadów w ramach tak zwanej korekty granic.
(2024)