„Jeśli ktoś chce, niech posądza mnie o przesadę, ale skoro Mickiewicz mógł pisać, że takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju, niech mi też wolno mówić, że nigdzie indziej nie ma takiego nieba jak nad Caryńską” - napisał Adrian Markowski w swojej książce o Bieszczadach*. Po takiej rekomendacji nie mogliśmy się tam nie wybrać:-).
Wyruszyliśmy z Przełęczy Wyżniańskiej, kupując wcześniej bilety do BPN. Przełęcz Wyżniańska (855 m n.p.m.) leży pomiędzy Berehami Górnymi a Ustrzykami Górnymi i oddziela pasmo Caryńskiej od Rawek. Obraliśmy zielony szlak. Początkowo szliśmy łąkami – kiedyś były to pastwiska Berehów właśnie, o czym informuje nas jedna z tabliczek oznaczonej ścieżki przyrodniczej. Wokół obłędnie pachnie jagodami – sezon trwa:-). Wysokość pokonuje się dość szybko i już niebawem zaczynają się piękne widoki na Małą i Wielką Rawkę. Doszliśmy do granicy lasu.
A potem zaczęły się schody. I to dosłownie, bo stopnie wkomponowane są w szlak, co pomaga szybko osiągnąć przewyższenie. Po drodze obserwowaliśmy cudne buczyny i różnokolorowe kwiaty. Sprawnie podeszliśmy pod dolną część połoniny, wychodząc znowu na otwartą przestrzeń. Tu już trzeba było zaopatrzyć się w buffy na uszy - zaczęło wiać. Jeszcze kilkanaście minut marszu pod górę i znajdziemy się na grzbiecie Połoniny Caryńskiej. A niebo...faktycznie przepiękne.
Połonina Caryńska rozciąga się na długości ponad czterech kilometrów, pomiędzy dolinami Prowczy i Wołosatego. Krąży historia, że niegdyś przypominała miejscowym cerkiew – trzy najwyższe wzniesienia miały być jak baniaste kopuły bojkowskich świątyń. Ile w tym prawdy, nie wiadomo, ale dobrze się słucha legend o Bieszczadach. Nazwę wzięła od wsi Caryńskie, znajdującej się u podnóża jej północnych zboczy, a ta z kolei od rumuńskiego słowa „tara” (pole). Ale i tego za pewnik brać nie można.
Wejście na górę zajęło nam około 90 minut – niespiesznie, z 5-latką. Następnie obraliśmy czerwony szlak w lewo i, idąc grzbietem kilkanaście minut, osiągnęliśmy najwyższą kulminację połoniny – Kruhly Wierch (1297 m). Widać stąd cudnie i Tarnicę, i Rawki, i Połoninę Wetlińską, i ukraińskie szczyty w oddali.
„Kto wejdzie na Caryńską i pozostanie obojętny, ten nigdy nie zakocha się w żadnych górach”**.
*, ** A. Markowski „Bieszczady. Dla tych, którzy lubią chodzić własnymi drogami”.
(2024)