Pewnego razu zatrzymaliśmy się w Zawadce Rymanowskiej. To nieduża wieś znajdująca się zaraz za rzeką Jasiołką, a więc już na Łemkowszczyźnie Wschodniej. Zarezerwowaliśmy pokój w agroturystyce o wdzięcznej nazwie Farfurnia. Gdy tylko weszliśmy, od razu poczuliśmy się jak w prawdziwym wiejskim domu – z dużym stołem, gromadą gości (oraz dzieci gospodarzy:-)) i swojskimi zapachami dochodzącymi z kuchni.
Już pierwszego wieczoru wybraliśmy się na krótki spacer po okolicy. Szybko zrozumieliśmy, czemu na jednych z drzwi wejściowych Farfurni widnieje tablica ostrzegawcza w temacie Barszczu Sosnowskiego (pochodzącej z Kaukazu, silnie alergizującej rośliny) – jego wielkie liście i łodygi były niemal wszechobecne, a niektóre okazy przytłaczały swoją wielkością (patrz zdj. 8). Do wielu rzeczy można się jednak przyzwyczaić i tak samo było z ów chwastem – trzymając się wyznaczonych ścieżek obyło się bez przykrych niespodzianek w postaci bąbli na skórze.
Zawadka Rymanowska (łem. Завадка Риманівска) to dobra baza wypadowa w pobliskie góry – wiedzie stąd żółty szlak na Cergową (którą pięknie było widać z okna naszego pokoju, zdj. 11;-)), z kolei w przeciwnym kierunku – na Piotrusia. We wsi znajduje się także zabytkowa cerkiew grekokatolicka pw. Narodzenia Bogurodzicy (zdj. 9), pełniąca obecnie funkcję kościoła rzymskokatolickiego. Świątynia została zbudowana w 1855 r. i odbiega wyglądem od tych, które dominowały na Łemkowszczyźnie Środkowej i Zachodniej – choćby faktem, że wszystkie jej pomieszczenia (nawa, prezbiterium i babiniec) są jednej wysokości.
Przy głównej drodze biegnącej przez wieś napotkamy na kolejny zabytkowy budynek – to chata SKPB Lublin (zdj. 12), o której koniecznie warto opowiedzieć. Chyżę zbudowała w 1920 r. rodzina Łemków z Zawadki Rymanowskiej, w podwórzu znajdował się także niewielki sklepik. W 1947 r. mieszkańcy wsi zostali przesiedleni pod Lubin, a właścicielami gospodarstwa z chyżą została polska rodzina z sąsiedniej Lubatowej. W ręce PTTK chałupa trafiła w 1998 r. - już wtedy służyła jako budynek gospodarczy, ponieważ właściciele zamieszkali w murowanym domu kawałek dalej. Chyża została wyremontowana i zaadoptowana na schronisko, natomiast na podwórku powstało spore pole namiotowe. Obiektem opiekuje się Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich w Lublinie, a miejsca noclegowe udostępnione są w lipcu oraz w sierpniu:-).
Każdy dzień zaczynaliśmy od śniadania. Potem wyruszaliśmy, często na długie godziny, w teren – do nieistniejących łemkowskich wsi, na górskie szlaki, do pobliskich uzdrowisk. Wracaliśmy na obiadokolacje, podczas których toczyły się przemiłe rozmowy z gospodarzami Farfurni oraz z innymi gośćmi. Nasze kubki smakowe też były usatysfakcjonowane - po raz pierwszy jedliśmy tu zupę z pokrzywy, a pierogi były tak dobre, że zniknęły w mgnieniu oka. Uroku naszemu pobytowi dodawało meczenie kóz i beczenie owiec – codziennie raniusieńko, wraz z jutrzenką. W Zawadce byliśmy podczas przesilenia letniego, więc słońce wstawało wcześnie, natomiast noce były krótkie i jasne.
Farfurnię prowadzi Janeczka i Michał – oboje z Warszawy, oboje za Warszawą nie tęskniący;-). Wybrali okolicę, w której były dawne PGR-y – nie brakowało więc ziemi, którą można było się zaopiekować. Właśnie w Zawadce udało się zbudować dom, który niedługo potem stał się agroturystyką z prawdziwego zdarzenia. A skąd nazwa? Słowo „farfurnia” oznacza dawną manufakturę ceramiczną, co nie jest przypadkowe – na miejscu odbywają się warsztaty z tworzenia z gliny, które prowadzi Michał. Janeczka również pokazuje swoją artystyczną odsłonę – jej pasją są ozdoby z filcowanej wełny oraz biżuteria z koralików wykonywana w starej technice łemkowskiej. A wszystko to w otoczeniu sporej gromadki dzieci, które wydają się być wrośnięte w tutejszy krajobraz, scalone z nim – przynajmniej w naszym odbiorze:-). Pięknym doświadczeniem było móc to zaobserwować.
Ostatniego dnia towarzysząca nam przez cały pobyt słoneczna pogoda raptownie się zmieniła – przyszła burza i rzęsisty deszcz. Mgła osnuła pagórki Beskidu, na drodze utworzyły się kałuże i intensywnie zapachniało przyrodą. A potem nastała cisza.